Nikofor
Niedawno otrzymałem w prezencie książeczkę zakupioną na Słowacji. Bliska mi osoba w Muzeum Andy Warchola w Miedzilaborcach wypatrzyła broszurkę poświęconą Nikiforowi. Prawdopodobnie niewielu ludzi się nią interesowało, bo pierwszy egzemplarz był mocno przykurzony. Mnie jednak bardzo zainteresowała. Prezent ten sprawił mi olbrzmią radość. Z przyjemnością przeglądałem reprodukcje prac Nikifora równocześnie słuchając relacji z wycieczki. Przypomniało mi się Muzeum Rusino-Ukraińskie w Świdniku, w którym oglądałem oryginalne „Nikifory”. Lektura książeczki mnie rozczarowała. Na pierwszej stronie wielkimi literami przeczytałem: MUZEUM MODERNEHO UMENIA ANDY WARCHOLA, oraz PAŃSTWOWE MUZEUM ETNOGRAFICZNE. To było dobre. Fotografia Nikifora Drowniaka niestety nie sprawia najlepszego wrażenia. Dalej ciekawy dwujęzyczny tekst. Czytam o Powroźniku, miejscu urodzenia artysty. Jest fajnie. Ja tam w dzieciństwie wielokrotnie bywałem. Mieszkałem w Muszynie. Jeździłem do Krynicy. To miejsce zawsze mnie fascynowało. Przypominam sobie wyprawy w góry na maliny, grzyby. Smak „kwaśnej wody” z sokiem malinowym u cioci. Nikifor Epifanij Drowniak urodził się 21 maja 1895 roku (2 lata starszy od mojej babci) jako nieślubne dziecko Jewdokji Drowniakowej. Chrzcił go Mikołaj Kuropas w cerkwii grekokatolickiej. W księgach metrykalnych jest odpowiedni zapis w pozycji 35/1895/1. I w pewnym momencie „zagwozdka”. Autor Michal Bycko roztrząsa kwestie narodowości artysty. Jak chrzczony w kościele rzymskokatolickim – to Polak, jak w cerkwi grekokatolickiej lub prawosławnej – to Rusin. Oglądam sobie obrazki: „Pałac z Orłem na wieży” i z flagami narodowymi (biało-czerwonymi pomimo czarno-białego obrazka), „Miasto z kościołem” – ja tam widzę Kościół Mariacki, „Widok na miasto Kraków”, „Dedina” – tam jest wszystko: Krynica, góry takie jak w Muszynie, wieża kościelna (kościół, cerkiew). „Łemko z dwoma dziećmi na koniu”, „Matka Boża”, „Św. Barbara”. Mimo wszystko nie mogę się dopatrzyć akcentów narodowościowych. W tym momencie przypomina mi się nasze spotkanie koleżeńskie po 20 latach. Cześć z moich koleżanek i kolegów mieszka od wielu lat w Niemczech. Mają obywatelstwo niemieckie, bądź oba: polskie i niemieckie. Na pytanie: kim jesteś, najchętniej odpowiadają obywatelem Europy pochodzenia polskiego. Nikifor jest artystą i naszym, i waszym – obywatelem Europy. W Encyklopedi PWN czytamy: malarz samouk pochodzenia łemkowskiego, jeden z najwybitniejszych przedstawicieli sztuki naiwnej. Ta sztuka już nie jest pochodzenia łemkowskiego, a przez nią i jej twórca. Jego dzieła są dziedzictwem środowiska, w którym żył i tworzył, jego nieco naiwnego postrzegania rzeczywistości. Osobiście go znajacy Fećko Hnat tak o nim mówił: Był taki jak ja, ty... Jadał zwyczajną drewnianą łyżką... Miał w sobie dobre i złe cechy, jak każdy z nas. Był zwykłym człowiekiem. I jak wielu innych, niestety, został wysiedlony w ramach akcji „Wisła”.
To tendencyjnie podkreślanie elementów nacjonalistycznych koresponduje z ciekawym artykułem „I pryjde tretij den”, który ukazał się w „Gazecie Wyborczej”. Autor, P.Smoleński, relacjonuje wywiad przeprowadzony z Jewhenem Stachiwem. Opowiada on o swojej drodze od skrajnego nacjonalizmu do demokratyzmu, o Ukrainie nie tylko dla Ukraińców, ale dla wszystkich, którzy chcą jej niepodległości. Mówi on: „Ja, były członek antypolskiej organizacji, marzę o pojednaniu naszych narodów. I nie zgadzam się, by moje marzenie były rozbijane przez drobiazgi.” Drobiazg, jedno zdanie spowodowało, że widzimy to co nas dzieli. Są dwa Nikifory: polski i ukraiński. Ja widzę orły w koronie, ktoś inny zaś Łemka na koniu i popa. Gubimy obraz „Dedina”. Dlatego ja również nie zgadzam się, aby drobiazgi nas różniły.
Marcel Domin
Uwagi do Webmastera |