Wstęp

Świątynia, miejsce kultu, gdzie wierni oddają cześć swym bogom. Otaczana czcią, daje schronienie wiernym w czasach pokoju i wojen. Nierozerwalnie związana z życiem lokalnej społeczności - tu kierują swe kroki wierni w obrządkach chrztu i pogrzebu - towarzyszy im od narodzin do śmierci.

Są takie miejsca w południowo-wschodniej Polsce, gdzie legendy o biesach i czadach poplątały się z opowieściami o ludziach chodzących w czuchaniach do cerkwi. I jedno i drugie brzmi równie tajemniczo, egzotycznie i niewiarygodnie. A jeszcze niedawno w górskim krajobrazie dominowały wiejskie cerkiewki od wieków nieodłącznie z nim związane. Ich oryginalna architektura, tworzona na styku Wschodu i Zachodu, należy do ciekawszych zjawisk w europejskiej kulturze.
Na próżno dzisiaj szukać charakterystycznych kopuł i trójramiennych krzyży. Od kilkudziesięciu lat nie ma już cerkwi. Te nieliczne, które nie poszły z dymem w tragicznych latach 1945-47, których nie rozszabrowano i nie rozebrano na opał w latach następnych, dawno zniszczały i zawaliły się, pozostawione sobie na zgliszczach opuszczonych wsi. Nieliczne przetrwały służąc wiernym innego obrządku, bądź jako obiekty muzealne w skansenach.
Takie są realia dnia dzisiejszego. Spróbujemy zatem ustalić kiedy zbudowano najstarsze cerkwie, od jak dawna tu są i jak do tego doszło, że znikły w większości ze współczesnego krajobrazu.

a). Osadnictwo

Bieszczadzka ziemia przechowuje liczne ślady ludzkiej działalności. Zaczęła się ona prawdopodobnie około 30-40 tys. lat temu. W torfowiskach doliny Wołosatki odkryto istnienie roślin, które człowiek uprawiał w tym czasie na swe potrzeby.
Konkretniejsze dowody osadnictwo dostarczone przez archeologię pochodzą sprzed 5 tysięcy lat - znaleziska archeologiczne z okresu neolitu (narzędzia krzemienne i obsydianowe), ozdoby i narzędzia z okresu brązu (1700-700 r. p.n.e.), oraz cmentarzyska, osada holsztycka i dymarki z okresu żelaza (do 700 r. n.e.). Do końca IV w. Bieszczady pozostawały w zasięgu kultury rzymskiej o czym świadczą znalezione monety, ceramika. Koniec tego okresu to wpływy kultury celtyckiej. W IV w. Celtów wyparli Goci i inne plemiona germańskie. Dopiero 200 lat poźniej, od VII w. mamy do czynienia z osadami, których mieszkańcami byli Słowianie (Chorwaci jak sądzą jedni historycy lub jak chcą inni - Lędzianie). Od wieku IX pojawiły się organizacje państwowe. Tereny te weszły w skład państwa Wiślan, które około roku 880 postało pobite przez państwo Wielkomorawskie. Być może wówczas nastąpiła pierwsza chrystianizacja mieszkańców Bieszczad w obrządku bizantyjsko - słowiańskim. Upadek państwa Wielkomorawskiego na początku X w. umożliwił podporządkowanie tych terenów polańskiej dynastii Piastów (Bieszczady były w granicach państwa Mieszka I). Ruś Kijowska zajęła te tereny w latach 1034-38. Najazdy Tatarów w latach 1280-91 uczyniły wielkie spustoszenia. Zostało zniszczonych wiele osad i grodzisk. Zdobycie Rusi Czerwonej przez Kazimierza Wielkiego w 1340 r. na trwałe włączyło je do państwa polskiego i zapoczątkowało intensywną akcję osadniczą. Okres pokoju był przesłanką rozwoju gospodarczego terenu. W 1361 r. król nadał braciom Piotrowi i Pawłowi, pochodzącym z Węgier, spore tereny w dorzeczach górnego Wisłoka i Górnej Osławy. Z czasem Balowie, ich potomkowie, uzyskali znaczne nadania w dolinie Hoczewki i Solinki. Za czasów Władysława Jagiełły wyrasta kolejna potęga magnacka. W 1409 r. nadania w Bieszczadach uzyskali Kmitowie. Już w 1447 r. ich dobra sięgały aż po połoniny. Tereny pogranicza polsko - węgierskiego weszły w skład królewszczyzn. Wsie lokowano na prawie ruskim, polskim, niemieckim.
Eksplozja osadnicza jaka nastąpiła w XV i XVI w. związana była z Wołochami. Etnicznie stanowili oni konglomerat narodów bałkańskich i południowo-karpackich: Albańczyków, Bułgarów, Madziarów, Serbów i Wołochów. Zakładane przez nich wsie, zazwyczaj na tzw. "surowym korzeniu", wymagały karczunku lasów w celu uzyskania powierzchni do zamieszkania i uprawy roli. Na czele wsi stał kniaź. Kluczem, w skład którego wchodziło kilka sąsiednich wsi, zarządzał krajnik. Obowiązywało w nich odmienne prawo, tzw. wołoskie, zwane też mołdawskim, tj. prawo zwyczajowe które przywędrowało wraz z przybyszami.
W latach 1772-1918 Bieszczady jako część Królestwa Galicji i Lodomerii, znalazły się w zaborze austriackim pod panowaniem Habsburgów. Potem przez omawiane tereny przewinęły się fronty dwóch wojen światowych niosąc śmierć i siejąc zniszczenie.
Wydarzenia wojenne i bezpośrednio powojenne spowodowały w Bieszczadach duże zmiany ludnościowe. Pierwsze ruchy migracyjne ludności pojawiły się tu zaraz po wyzwoleniu, bowiem w następstwie porozumień z 09-09-1944 r. między PKWN a rządami USRR i RSRR zaczęła się "ewakuacja obywateli narodowości ukraińskiej, białoruskiej, rosyjskiej, rusińskiej". Teoretycznie dobrowolne przemieszczanie ludności przebiegało bardzo szybko - zostało zakończone 02-08-1946 r. Z powiatu leskiego liczącego w 1944 r. 107,5 tys. osób - wyjechało 39 tys. (37%).
W roku 1947 ludność bojkowska i łemkowska zostało objęta kolejną falą przesiedleń, tym razem w ramach operacji wojskowej "Wisła" wymierzonej przeciwko UPA. Mieszkańców przesiedlano na podstawie kryterium etnicznego. Według innych znawców tematyki po sfałszowanych wyborach do sejmu w styczniu 1947 roku była to również okazja do walki ówczesnych władz z przeciwnikami politycznymi, zbrojnym podziemiem antykomunistycznym. Osoby wysiedlane cały majątek zabrać mogły na 2 wozy. Jeśli ktoś wozu nie posiadał, mógł zabrać tylko tyle ile uniósł. Mieszkańców wsi rozsiedlano na nowych miejscach lokując tak, by skupiska ludności ukraińskiej nie przekraczały 10% mieszkańców danej osady. W wyniku akcji "Wisła" przesiedlono z Bieszczadów około 21 tys. osób. W efekcie zastosowania przez komunistyczne władze stalinowskich metod (po wschodniej stronie granicy polsko-radzieckiej miała miejsce analogiczna operacja) Bieszczady stały się całkowicie bezludne. Bojkowszczyzna i Łemkowszczyzna jako oddzielne zwarte obszary etnograficzno-narodowe przestały istnieć!

Osadnictwo lat 60.
Można wyróżnić 3 etapy powojennego osadnictwa na opustoszałych terenach. W etapie I - do 1956 r., do części środkowej Bieszczadów, gdzie ocalało trochę domów "poukraińskich", przenosiły się samorzutnie pojedyncze rodziny z terenów przyległych. W latach 1951-52 w ramach akcji H-T ("równania granic") zasiedlono ludnością (3,3 tys. osób) z powiatów hrubieszowskiego i tomaszowskiego tereny przygraniczne - Ustrzyki Dolne i wsie leżące na wschód i płd-wsch od Czarnej. Uprzednio wysiedloną stąd autochtonów. Następny okres osadnictwa, obejmujący lata 1957-60, charakteryzuje się stosunkowo dużą dynamiką i kierowanego przez państwo zasiedlania wsi dotąd nie zaludnionych. Obok osadników, którzy poważnie myśleli o osiedleniu, ciągnęły w Bieszczady - jak nazywała ich miejscowa ludność - "niebieskie ptaki", którzy szukali tutaj "ziemi obiecanej". Olbrzymie trudności życia w Bieszczadach powodowały, że najczęściej w bardzo krótkim czasie opuszczali te tereny. W tym okresie pojawiła się też, rzadko spotykana w Europie, forma tzw. pionierskiego osadnictwa leśnego. Polegała na zakładaniu wsi - osad leśnych dla rodzin osiedlających się w Bieszczadach z zamiarem podjęcia pracy w leśnictwie. Należy też odnotować próby nie zorganizowanego powrotu wysiedlonej uprzednio ludności ukraińskiej na tereny zasiedlone już przez polskich osadników. Wywoływało to psychozę niepokoju i niepewności, co w pewnym stopniu odbiło się na procesie zasiedlenia Bieszczadów. Trzeci etap osadnictwa, z lat 1961-72, cechuje dosiedlanie do istniejących już wsi. Pojawiła się też nowa kategoria osadników. Byli to ludzie dysponujący własnymi zasobami pieniężnymi, którzy inwestowali w budowę stacji turystycznych, barów, restauracji, pensjonatów. Byli wśród nich również tacy, którzy ściągali tutaj z powrotem po akcji "Wisła". Najczęściej podejmowali oni zatrudnienie w województwach środkowej Polski, skąd przenosili się w Bieszczady jako mieszkańcy województw "centralnych". Proces zasiedlania Bieszczadów w latach 1948-70 przyniósł wymierne efekty. Mimo to nie osiągnięto stanu zaludnienia z okresu powojennego. W dalszym ciągu w Bieszczadach istnieje szereg "miejscowości" posiadających jedynie nazwę, a całkowicie pozbawionych stałego osadnictwa.
I jeszcze jeden epizod bieszczadzkiego osadnictwa. W 1949 roku osiedlono w Bieszczadach około 1 tysiąca greckich uchodźców politycznych. Najwięcej zamieszkiwało ich w Liskowatem i Krościenku. Dzisiaj wielu z nich opuściło już nasz kraj. Pozostali starannie kultywują swoje tradycje narodowe.

b). Struktura wyznaniowa

Kolejne fale przemian historycznych osadzały przybyszy, którzy asymilowali się z autochtonami, dodając do tygla barwnej mieszanki kolejne składniki. Obok siebie mieszkali Polacy, Rusini, Żydzi, Niemcy, Słowacy, Węgrzy, a nawet Grecy. W efekcie powstał swoisty wielokulturowy konglomerat.
Tak jak kościół rzymskokatolicki oddziaływał na polską tożsamość narodową, tak cerkiew prawosławna, a później greko-katolicka, wpływała na kulturę Rusinów (Bojków, Łemków).
W Bieszczadach podział na wiernych pomiędzy cerkiew i kościół był niezbyt czytelny. Katolicy z konieczności chodzili do cerkwi i tylko w największe święta udawali się do odległych kościołów.

Struktura wyznaniowa nie zmieniała się na przestrzeni wieków. Od chrystianizacji do połowy XIV w. Bieszczady leżały w granicach Rusi, która przyjęła chrześcijaństwo w obrządku wschodnim. Po przyłączeniu tych ziem do Polski stan ten nie uległ zmianie - dominował obrządek wschodnio-chrześcijański. Do początków XVII w. większość mieszkańców była wyznania prawosławnego, a następnie aż do połowy XX w. grekokatolickiego. Czerpiąc z obiektywnych, w tym względzie, danych austriackich z 1785r., oraz informacji ze spisu ludności w 1921 r., struktura wyznaniowa w powiecie leskim przedstawiała się następująco:

1785r. 1921r.
Rzymokatolicy 17,3% 17,5%
Żydzi 4% 4,6%
Grekokatolicy 78,7% 77,9%

Stan ten utrzymywał się do 1946r.

c). Unia Brzeska

Na synodzie w Brześciu nad Bugiem w 1596 r. prawie wszyscy biskupi prawosłwni Rzeczpospolitej opowiedzieli się za unią z Kościołem rzymskokatolickim. Na terenie diecezji przemyskiej, od 1633 r. podległej metropolii kijowskiej, dopiero biskup Innocenty Winnicki przyjął unię w 1692 r., a w ciągu 1 połowy XVIII w. za związkiem z Kościołem obrządku łacińskiego opowiedziało się duchowieństwo parafialne i ruska ludność. Proces ten był burzliwy i obfitował w dramatyczne epizody. Unicka diecezja przemyska łączyła w sobie średniowieczne biskupstwa prawosławne w Przemyślu i Samborze. W 1772 r. liczyła 24,9 tys. km2 i około 300 tys. wiernych. Przejściowo, w 2 połowie XVIII w. przemysko - samborska diecezja unicka dzieliła się na 3 oficjalaty: generalny przemyski oraz katedralne sanocki i samborski. Każdy oficjalat dzielił się na dekanaty (protopopia), których było 31 do końca XVII w. Po I rozbiorze Polski Austriacy utworzyli w 1803 r. we Lwowie seminarium duchowne dla unitów ze wszystkich krajów habsburskich. Do chwili rozbiorów na terenie diecezji było 9 klasztorów bazyliańskich i 3 żeńskie. W wyniku reform józefińskich, na przełomie XVIII i XIX w. zredukowano liczbę parafii grekokatolickich. Pod koniec XIX w. unicka diecezja przemyska miała 685 parafii, 23 samodzielne wikariaty, ponad 800 kapłanów zajętych pracą duszpasterską, 997 600 wiernych, 6 męskich klasztorów (Dobromil, Drohobycz, Krechów, Krystynopol, Ławrów, Zółkiew) i żeński w Jaworowie. W 1934 r. wyłączono z diecezji 9 dekanatów, na ogólną liczbę 54, tworząc Administrację Apostolską dla Łemków.
Obecnie (stan na 2000r.) omawiany teren należy do dekanatu przemyskiego. Znajduje się tu 8 (sic) cerkwi grekokatolickich.

d). Cerkiew

W kościołach wschodnich świątynia zawsze stanowi ideowo-teologiczną całość, ukształtowaną przed wiekami i niezmienną - symboliczny obraz Kosmosu. Stałość formy wypływa z budowania jej na liturgii (zasadniczo sformułowanej już w IV w.), a "odpowiedniość" samej sztuki liturgicznej (obrzędów) i sztuk plastycznych oraz ich zamknięty, "optymalny" dla kultu kształt, zdecydowały o oparciu się przemianom niesionym choćby przez kolejne style historyczne.
Specyficzną cechą Kościoła wschodniego było dążenie do wybudowania świątyni niemal w każdej wsi. Dzięki temu powstawały setki niewielkich cerkwi, zwykle drewnianych, wznoszonych rękami miejscowych majstrów. Każda z nich stanowiła niepowtarzalne dzieło wiejskiego budownictwa.
Jak wyglądały najstarsze bieszczadzkie cerkwie? Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Niestety, nie zachowały przekazy o cerkwiach budowanych w czasach staroruskich, choć można się domyślać ich istnienia w zakładanych ówcześnie wsiach okolic Sanoka i Leska. Skąpej wiedzy dostarczają nam nieliczne opisy oraz XV i XVI w. ikony. Najstarszym zapisem z tego terenu jest informacja o cerkwiach w Olchowcach (1440), Beresce (1444) i Olszanicy (1447). Z drugiej połowy XV w. pochodzą informacje o cerkwiach w Zahoczewiu (163), Zasławiu (1467), Wielopolu (180), Szczawnem (1492) i Rajskiem (1493). Więcej danych przynosi wiek XVI. W latach 1507-30 odnotowano na tym terenie 38 cerkwi. Dokumenty lokacyjne wsi prawa wołoskiego z reguły określały uposażenie cerkwi i duchownego (popiwszczyzna). Pośrednio świadczy to, że w nowozakładanych osadach od początku przewidywano budowę cerkwi.
Dominującym typem na terenie od Beskidu Sądeckiego po Czarnohorę był budynek na planie podłużnym, podzielony na trzy części (prezbiterium, nawa i babiniec) przykryte oddzielnymi zwieńczeniami w formie łamanych dachów brogowych.
Niezależnie od planu cerkwi, akcent położony jest na kierunek wertykalny, co osiągnięto dzięki przykryciu największej części cerkwi - nawy sferyczną kopułą. Sześcienna forma tego pomieszczenia jest symbolem rzeczywistości ziemskiej, podczas gdy płynne linie ujmującej je kopuły symbolizują doskonałość niebiańską.
Najistotniejszym podziałem wewnętrznym jest przegroda ikonostasowa, usytuowana pomiędzy sanktuarium a częścią świątyni przeznaczoną dla wiernych. Architektura i malarstwo nie są tylko oprawą misterium liturgicznego, lecz w nim uczestniczą. Występują związki znaczeniowe pomiędzy tematem malowidła a funkcją miejsca, w którym zostało umieszczone, a także pomiędzy funkcją konstrukcyjną i symboliczną detalu architektonicznego, który ozdabia.
Budowano również skromniejsze świątynie przykryte zwykłym dachem kalenicowym. Cerkwie stawiano zwykle na wzniesieniach. Ich położenie miało często walory obronne. Gdy świątynia spłonęła lub zniszczała i jej stan techniczny nie pozwalał na remont, nową stawiano zwykle w tym samym miejscu. Wokół zakładano cmentarz otoczony wieńcem drzew i drewnianym lub kamiennym ogrodzeniem z bramką.

W XVIII w. pojawiły się cerkwie murowane. W 1757 r. zbudowano cerkiew w Łopience. Powstała ona w miejscu starszej, drewnianej. Tam też znajdowała się cudowna ikona Matki Bożej Werchrackiej. Cerkiew ta nie posiadała tradycyjnego ikonostasu, lecz ołtarz podobnie jak w kościołach. Według jednej z hipotez wynika to z faktu, iż pierwotnie świątynia pełniła funkcję kościoła rzymskokatolickiego. Część historyków jest zdania, że wynika to z tendencji upodobniania wystroju cerkwi grekokatolickich do kościołów. Kolejna murowana cerkiew powstała w Zwierzyniu, również miejscu kultu maryjnego. W XIX w. oprócz cerkwi drewnianych budowano również murowane: Teleśnica Sanna (1828), Zawóz (1850), Berezka (1868), Raskie (1872-75), Myczków (1899).
Świątynie były niemal we wszystkich miejscowościach, w niektórych po dwie: kościół i cerkiew.
W okresie międzywojennym na 190 bieszczadzkich miejscowości przypadało 155 cerkwi. Wbrew potocznym wyobrażeniom w czasie II wojny światowej i walk z UPA uległo zniszczeniu tylko kilka cerkwi. Dopiero po wysiedleniach w ramach "akcji W", w okresie 1948-56, były one za przyzwoleniem ówczesnych władz masowo rozbierane, podobnie jak cała zabudowa opustoszałych wsi. W północnych regionach, gdzie pozostała autochtoniczna ludność polska lub zamieszkali nowi osadnicy, opuszczone cerkwie zamieniano na kościoły. Władze starały się to utrudnić. W latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia kilkanaście obiektów odebrano wiernym i po części rozebrano. Niektóre cerkwie były użytkowane jako magazyny, co doprowadziły do ich całkowitej dewastacji. Wobec ogromu zniszczeń (z powierzchni ziemi znikły całe miejscowości) pomija się milczeniem straty związane z wyposażeniem cerkwi. Zaginęło ok. 6 000 ikon (część z nich pochodziła z XV i XVI w.), wiele sprzętu liturgicznego, starodruków i kronik parafialnych. Tylko niewielką część tych dóbr można odnaleźć w polskich muzeach. Reszta została rozkradziona bądź zniszczona.


Karpaty to miejsce współistnienia kultur, ścierania się i nakładania wpływów różnych narodów. Owa wielokulturowość stanowi bogactwo, ale zarazem wyzwanie. Na przestrzeni wieków "polski" odcinek Karpat zamieszkiwali - oprócz naszych rodaków - również Rusini, Żydzi, Niemcy, Słowacy, Węgrzy. Dzisiaj po wielu dawnych mieszkańcach pozostały cmentarze: grekokatolickie, prawoslawne, ewangelickie, żydowskie - niejednokrotnie zaniedbane i zdewastowane. Gdzieniegdzie przetrwały również inne ślady obecności "obcych: opuszczona synagoga, drewniana chyża. Dla większości Polaków to relikty egzotycznego, dawno minionego świata. Ten świat chcielibyśmy przybliżyć. Karpacka wielokulturowość to jednak nie tylko historia. Pamiętajmy, że "inni" - choć jest ich dzisiaj znacznie mniej - nadal żyją wśród nas. Poznając ich kulturę, tradycje, język, sami stajemy się bogatsi.
Bezlitosny walec historii odcisnął swe piętno na współczesnych Bieszczadach. Zmiótł z krajobrazu element, wydawało się, na trwałe z nim związany przez 12 stuleci - cerkwie. Zachowały się one jedynie w sercach ludzi, którzy tu kiedyś mieszkali. Przetrwały w pamięci tych, którzy mieli szczęście je zobaczyć zanim popadły w ruinę lub zniknęły dostarczając materiału na sadyby nowym osadnikom. Uratowały się na nielicznych starych fotografiach i pocztówkach będących często jedynym zachowanym śladem ich istnienia. Zbierane cierpliwie latami przez pasjonata - kolekcjonera stały się zaczynem publikacji, która w zamyśle autorów ma uchronić bieszczadzkie cerkiewki od zapomnienia.
Te, które przetrwały w większości zmieniły właścicieli. Te, których już nie ma znajdziecie na kartach tego albumu. Jeśli komuś przy jego lekturze kapnie łza wspomnień, jeśli ktoś z rozrzewnieniem przypomni sobie młodzieńcze lata i dzikie "wyrypy", jeśli komuś otworzą się oczy z podziwu dla surowego piękna sakralnej architektury wiejskich cerkwi, to nasza praca nie pójdzie na marne a publikacja osiągnie swój cel.

Autorzy