Caryńskie

Caryńskie było osadą prywatną. Pierwsza wzmianka o nim pochodzi z 1620 roku. Wieś powstała jako jedna z ostatnich w rozległych, należących do Kmitów, dobrach sobieńskich. Klucz, który tworzyła wraz z Berehami Górnymi i Nasicznem istniał aż do początku XX wieku.

Położona u stóp połoniny i nad potokiem Caryńskim wieś, pierwotnie była miejscem wypasów bydła, stąd wywodzi się jej nazwa, ponieważ słowo caryna, w tutejszej gwarze, oznaczało łąkę lub pastwisko. Od nazwy wsi wzięła swe miano Połonina Caryńska.
Cerkiew. Fotografia z 1934 roku. Autor: Strzałka.

W 1921 roku w Caryńskiem żyło 402 mieszkańców, w tym 381 grekokatolików i 21 Żydów. W 1927 roku mieszkało tu 431 osób. Tradycyjnym strojem mieszkańców wsi była czuchania, czyli rodzaj sięgającego niżej pasa płaszcza, który wiązany był pod szyją sznurkami zakończonymi frędzlami, a długie, zaszyte rękawy służyły jako kieszenie. Kultywowali archaiczne obrzędy, jakie towarzyszyły pogrzebom. Na przykład chyża nie była zamykana kiedy leżał w niej nieboszczyk. Obowiązkiem rodziny było "jojkać", czyli płakać żałośnie i głośno zawodzić. W izbie, gdzie leżał zmarły zbierali się krewni, sąsiedzi i znajomi a wieczorem także młodzież, która bawiła się w różne gry, m.in. w "ślepca" i "panienkę". Celem tych zabaw było oderwanie żyjących od myśli o śmierci oraz swoiste jej "oswojenie". Zmarłego wieziono na cmentarz wozem zaprzęgniętym w woły, które miały założone odwrotnie jarzmo, żeby nie musiały wozić zmarłych, tylko zboże. Wóz, który wiózł zmarłego był wywracany w oborze "do góry nogami", z tego samego powodu. Ten obyczaj przetrwał w pewnej formie do naszych czasów. Nawet dziś we wsiach, gdzie zmarły do dnia pogrzebu leży w domu, po wyprowadzeniu go, odwraca się wszystkie używane do tego momentu stoły i krzesła.
We wsi nie było zabudowań dworskich. Stał wodny młyn na młynówce przekopanej przy potoku Caryńskim. Istniał jeszcze w 1936 roku. Była też karczma, w której szynkarzem był Elo Herman.
Cerkiew. Fotografia z 1934 roku. Autor: Strzałka.

W 1775 lub 1778 roku zbudowano tu cerkiew parafialną pw. św. Wielkiego Męczennika Dymitra. W 1894 roku przeprowadzono jej gruntowny remont i powtórnie konsekrowano w 1897 roku. Była drewnianą świątynią, jedną z najładniejszych w Bieszczadach. Budowana w stylu bojkowskim, trójdzielna, z pięknymi, krytymi gontem brogowymi dachami i dwukrotnym łamaniem wieńczeń. Okalający ją okapowy daszek, nadawał jej tak charakterystycznej dla świątyń bojkowskich lekkości i jakby zwiewności, czyniąc ją przepiękną budowlą wkomponowaną w pejzaż połonin.
Przy świątyni stała drewniana, budowana na planie kwadratu dzwonnica, kryta podobnie jak ona, dachem brogowym. Dolna jej część miała konstrukcję zrębową, górna - szkieletową. Części te oddzielał wydatny okapowy daszek.
Na południe od cerkwi, w centrum cmentarza, stała murowana z kamienia kaplica odpustowa pw. św. Jana Chrzciciela. Zbudowana prawdopodobnie na przełomie XIX i XX stulecia, na miejscu poprzedniej, drewnianej. W krypcie znajdującej się pod kaplicą w latach 90 XX wieku odkryto szczątki kilku zmarłych, prawdopodobnie członków rodziny właścicieli tutejszego majątku.
Cerkiew. Fotografia z 1934 roku. Autor: Strzałka.

Wieś żyła swoim rytmem do lat 30 XX wieku. W tym czasie rozciągała się na przestrzeni 3 km. i liczyła już 503 mieszkańców. W czerwcu 1946 roku ludność Caryńskiego została wysiedlona do ZSRR, zabudowania wiejskie, cerkiew i dzwonnica zostały spalone. Przetrwały tylko trzy nagrobki oraz kilkadziesiąt ziemnych mogił porośniętych barwinkiem. Ostała się także ruina murowanej kaplicy odpustowej. Około 200 metrów na wschód od cmentarza, pod dwoma jesionami, znajduje się okazały, wykonany z piaskowca krzyż przydrożny z 1911 roku, dzieła kamieniarza z Sambora. Na nim inskrypcja: "Wsehda na Boha upowaj, a Win w neszczastju tobi dopomoże" Żertwowaw Petro Minko 1911 /Zawsze na Boga zdaj się, a On w nieszczęściu ci dopomoże, ofiarował Petro Minko 1911.
Po 1946 roku wieś opustoszała. Przez trzy wieki toczyło się tu spokojne, wiejskie życie, a wystarczył jeden rok, by wszystko przepadło, rozmyło się, zniknęło... Dziś nie ma tu już mieszkańców, chałup i pięknej cerkwi, nie przetrwała nawet jej podmurówka. Teraz niedziele, są tu ciche, nikt nie śpiewa, nie modli się, a po mszy nie wraca do domu... Bita droga wiodąca przez wieś zarasta trawą i krzakami, może nawet zniknie, tak jak i sama miejscowość.